piątek, 25 lipca 2014

Opowiadanie 1. część I



Doleciała. Wysiadła z samolotu i skierowała się w stronę odbioru bagażu. Chciała w końcu znaleźć się w hotelu i odpocząć. Niestety dopiero po 20 minutach udało jej się złapać taksówkę. Dojechała do hotelu i po zameldowaniu udała się prosto do pokoju. Wzięła prysznic i postanowiła wszystko od początku jeszcze przemyśleć. Wyprowadziła się z Izraela od rodziny, szuka w Polsce brata. Znalazła już nawet propozycje pracy w niewielkim szpitalu. Tak rozmyślając nie wiedziała kiedy zasnęła.
Następnego dnia postanowiła pozwiedzać trochę Warszawę. W związku z tym ze umówiła się jutro na rozmowę kwalifikacyjną w szpitalu postanowiła również się trochę ogarnąć. Zaczęła nawet powoli rozglądać się za jakimś mieszkaniem, no bo skoro zacznie tutaj pracować to najlepiej mieć własne gniazdko. Wstała około 6, jeszcze nie zdążyła się przyzwyczaić do zmiany czasu. Ubrała się lekko i przewiewnie - w końcu była połowa lipca. Nałożyła lekki makijaż, poprawiła włosy i założyła swoje ulubione czarne szpiki. Zjadła śniadanie i po namyśle postanowiła że pojedzie do centrum i spacerkiem sobie pozwiedza. Pierwszy raz w życiu jechała metrem, dla niej było to nie lada przeżycie. Patrzyła na codzienne życie Warszawy - poranne korki, ludzi śpieszących się do pracy. Bardzo jej się to spodobało. Pod Pałacem Kultury i Nauki postanowiła zrobić sobie przystanek. Kupiła sobie kawę w Złotych Tarasach (stwierdziła, że galerie handlową odwiedzi obowiązkowo następnym razem) i usiadła na ławeczce mając na widoku całą Marszałkowską. Dochodziła godzina 12. Poszła na przystanek autobusowy ponieważ chciała jeszcze zobaczyć starówkę. Gdy tak siedziała pewien maluch podszedł do niej i dał jej piękną róże. Nie mógł mieć więcej jak 3 latka.
- Oo dziękuje bardzo, a z jakiej to okazji?- zapytała uśmiechnięta
- Bez okazji, jest pani bardzo ładna.. - odpowiedział nieśmiało chłopiec
- A gdzie jest twoja mama?
- Poszła z siostrą kupić bilety, mam tutaj na nią zaczekać
- Rozumiem, a jak się nazywasz mały romantyku? - Hana bardzo lubiła dzieci, zawsze łapała z nimi świetny kontakt.
- Wojtuś proszę pani - chłopiec aż się zaczerwienił
- Bardzo ci dziękuje Wojtusiu, piękna ta róża.. O wiem, ja też mam coś dla ciebie - mówiąc to wyjęła z torebki lizaka i wręczyła go maluchowi.
- Dziękuje..
W tym momencie do rozmówców podeszła jakaś kobieta z wózkiem.
- Wojtek chodź idziemy, za piętnaście minut mamy pociąg - powiedziała dość niska brunetka, widocznie mama chłopca.
- Już idę mamo.. - powiedział niechętnie maluch. -Do widzenia - zdążył powiedzieć na odchodne.
- Do widzenia - powiedziała Hana
Po dziesięciu minutach przyjechał autobus. Znalazła sobie miejsce siedzące i patrzyła przez okno. Niby nie miała się z czego cieszyć ale róża w jej ręku niezwykle poprawiała jej humor. Myślała sobie jak to fajnie jest mieć jakiego malucha. Z zamyśleń wyrwał ją widok starszej kobiety z zakupami wsiadającej do autobusu. Bez wahania oddała swoje miejsce siedzące. Starsza pani podziękowała i życzliwie się uśmiechnęła. Kiedy już dojechała na Stare miasto postanowiła że porobi parę zdjęć i może wyśle rodzicom. Na pewno zrobiło by się im miło. Przeszła się kawałek i zrobiła kilka naprawdę dobrych ujęć. Zaśmiała się w duchu. Może czas zmienić pracę? - pomyślała. Niee, kochała to co robi. Od dziecka marzyła żeby być lekarzem. Kiedy już poszła na studia wybrała ginekologie, ale zrobiła też specjalizację jako neonatolog.
Dochodziła godzina 15, powiedziała sobie ze czas już wracać do domu. Warszawa była taka piękna. Nie chciała znowu wracać autobusem więc przeszła się kawałek brzegiem Wisły. Doszła do metra i pojechała do hotelu. Na szczęście był on prawie że w centrum. Kiedy weszła do pokoju jej wzrok przykuł niesamowity widok za oknem. Wyszła na balkon. Wczoraj nawet nie zdała sobie sprawy ze przecież mieszka prawie że na 15 piętrze. Przed nią rozlegał się widok na całą Warszawę. - Ciekawe jak to wygląda w nocy - pomyślała. Wstawiła różę do wazonu, zjadła obiad i włączyła laptopa. Szukała ofert mieszkań, znalazła kilka bardzo ciekawych, spisała numery. Jedno szczególnie jej się spodobało, w samym centrum . Obiecała sobie ze jutro po załatwieniu spraw w szpitalu tam zadzwoni i w miarę możliwości umówi się na spotkanie żeby je zobaczyć. Kiedy skończyła postanowiła pójść pobiegać. Przebrała się, związała włosy i wyszła. Było już po 18, szybko udało jej się znaleźć niewielki park. Ku jej zdziwieniu wszyscy mijani mężczyźni jej się przyglądali. Aż się zaśmiała. Taka zamyślona nie zauważyła krawędzi chodnika na którego chciała wbiec i się potknęła. Runęła na ziemię, pościerała sobie kolana i dłonie.  Podbiegł do niej jakiś mężczyzna, chyba widział całe zdarzenie. Pomógł jej wstać.
- Dziękuje bardzo, gapa ze mnie, zamyśliłam się za bardzo - powiedziała powoli się podnosząc
- Wszystko w porządku? Nieźle sobie pani te kolana pościerała - powiedział przyjacielsko mężczyzna
- Taak wszystko dobrze, dziękuje - mówiąc to spojrzała w końcu na faceta. Miał takie piękne zielone oczy i gęste brązowe włosy.
- Nie ma za co, proszę niech pani wytrze te kolana bo krew pani leci - mówiąc to podał jej paczkę chusteczek.
- Jeszcze raz dziękuje, często pan tutaj biega? - sama nie wiedziała czemu zadała to pytanie
- Tutaj jestem pierwszy raz, raczej biegam w parku Skaryszewskim. Jest większy i ma sporo fajnych ścieżek do biegania. - powiedział brunet lecz po chwili dodał - A pani?
- Ja też jestem tutaj pierwszy raz - nie chciała mówić że w Polsce jest od wczoraj. Uśmiechnęła się nieśmiało. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech.
- No cóż, to może do zobaczenia i niech pani na siebie uważa - powiedział na pożegnanie i pobiegł dalej.
- Do widzenia - Hana tylko uśmiechnęła się.
Miała już dosyć na dzisiaj, zresztą kolana piekły ją niemiłosiernie. Wróciła do hotelu, nie miała ochoty na kolacje więc poszła od razu do pokoju. Wzięła długi prysznic i przebrała się w piżamę. Tak jak myślała gdy tylko zaczęło się ściemniać widok za oknem był jeszcze piękniejszy. Wyszła na balkon, mimo że było już około godziny 21 było niezwykle ciepło. Usiadła na krzesełku i zaczęła rozmyślać. O wszystkim.. o jutrzejszej rozmowie w szpitalu, o poszukiwanym bracie, i o dziwo o niezwykłym brunecie spotkanym dzisiaj w parku. Hana musiała przyznać ze był niezwykle przystojny. I jeszcze te oczy.  Nagle zadzwonił telefon. Dzwoniła mama spytać czy wszystko okej. Hana streściła jej krótko cały swój dzisiejszy dzień i obiecała że jutro wyśle im zdjęcia. Po skończonej rozmowie przygotowała sobie jeszcze na jutro strój, bo wiedziała że znając życie jutro stałaby pół godziny nad walizką tłumacząc sobie ze nie ma się w co ubrać. Musiała być w szpitalu na 11. Nastawiła sobie budzik na 8 ale wiedziała że pewnie i tak wstanie wcześniej. Położyła się spać i zasnęła z nadzieją na lepsze jutro.

4 komentarze: