niedziela, 23 listopada 2014
Opowiadanie 1. część XIII
Dźwięk budzika drażnił jej uszy. Otworzyła oczy. Piotr leżał wtulony w jej plecy a ręce miał zawinięte wokół jej talii. Delikatnie sięgnęła po telefon i wyłączyła irytujący dźwięk. Spojrzała jeszcze raz na swojego mężczyznę. Biło od niego takie ciepło że spokojnie mogła go uznać za swój własny piecyk. Pogładziła go po policzku i delikatnie pocałowała. O dziwo nawet się nie obudził. Powoli zwlokła się z łóżka i skierowała się do łazienki. Rutynowa poranna toaleta. Nałożyła delikatny makijaż i rozczesała włosy. Dziś postawiła przede wszystkim na wygodę dlatego założyła czarne rurki i nową, białą koszulkę z napisem "Be yourself!". Kiedy wyszła z łazienki już ubrana i odświeżona, było po ósmej. Zrobiła sobie szybką kawę i parę kanapek Piotrowi. Sama wiedziała że już nie zdąży zjeść. Wyszła z domu o 8:30, wiedziała że porannych korków nie uda jej się ominąć. Do szpitala dojechała idealnie na 9. Zaparkowała w swoim ulubionym miejscu i szybkim krokiem skierowała się na dyżur.
Piotr wstał około 9. Spojrzał na pustą i zimną już połowę łóżka. Położył głowę na poduszce Hany rozkoszując się jej zapachem. Po chwili wstał, poszedł do kuchni i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to niewielka karteczka na stole. Otworzył ją i zobaczył piękne pismo ukochanej:
"Kanapki w lodówce, kocham H."
Uśmiechnął się do siebie. Wyjął jedzenie z lodówki i zaczął powoli jeść. Plan na cały dzisiejszy dzień miał mniej więcej ułożony. Na początku przejedzie się na siłownie, jednak o formę trzeba dbać!
Około 10 wyszedł z tomu z torbą sportowa na ramieniu i skierował się w stronę samochodu. W drodze do klubu odczuwał dziwny smutek i tęsknotę.. Włączył radio bo ciężko było mu znieść cisze bez delikatnego głosu Hany roześmianej od ucha do ucha. Nagle zawibrował mu telefon. Akurat stanął na czerwonym świetle więc od razu spojrzał na wyświetlacz. O wilku mowa! Przeczytał szybko treść wiadomości - ,,Bardzo beze mnie rozrabiasz?'' - szeroko się uśmiechnął i szybko odpisał- ,,Chyba raczej usycham z tęsknoty. Wszystko ok?'' Usłyszał głośny dźwięk klaksonu. Nawet nie zauważył kiedy zmieniło się światło. Zmienił bieg i ruszył dodając sporo gazu. Jak on uwielbiał szybką jazdę! BMW tylko cicho poszukiwało, nie wyrażając sprzeciwu z mocnego naciśnięcia pedała. Wyobrażał sobie co już by Hana mówiła. Wyrobiła sobie taki odruch, że podczas jazdy z nim co chwila patrzyła mu na licznik. Zawsze go prosiła żeby jeździł wolno, ale on chyba nie umiał.. W całym swoim życiu nie miał żadnej stłuczki, nawet nigdy nie dostał mandatu, więc uważał jej zaniepokojenie za bezsensowne. Kiedy zaparkował otrzymał odpowiedź - ,,Ok, straszny kocioł. Też tęsknie. Kocham cie" Serce mu zabiło szybciej. W tym samym momencie rozdzwonił się dzwonek. Mama... Mężczyzna przewrócił oczami. Zupełnie zapomniał o rodzicach, ostatnio z mamą rozmawiał pewnie z miesiąc temu przez kilka minut wymigając się pilną operacją. Do przejścia miał jeszcze kilkaset metrów więc wziął torbę, zamknął auto i przeciągnął słuchawkę.
- No cześć mamo
- Witaj Piotrze, zapomniało się o rodzicach co? - usłyszał wesoły głos matki
- Gdzie tam zapomniało - zaczął się tłumaczyć niczym małe dziecko - yyy... dużo pracy miałem
- Te dużo pracy nie jest przypadkiem śliczną blondynką o imieniu Hana? - w głosie matki wyraźnie można było wyczuć rozbawienie
- Skąd ty.. - zaczął zdziwiony, lecz po chwili się domyślił - No nie! Szymon! Normalnie urwę mu głowę - zaśmiał się
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że jesteś szczęśliwy - odparła. Piotrowi przypomniał się znowu okres po rozstaniu z Magdą. Rodzice widzieli w jakim był stanie.. Jego matkę bolało chyba najbardziej to że nie mogła pomóc synowi i musiała patrzeć jak cierpi - To kiedy ją poznam? - to pytanie sprowadziło go na Ziemię
- Mamo..
- Przyjedźcie do nas na weekend, bardzo Cię proszę. Odwiedzisz stare śmieci i kochanych staruszków. Poza tym bardzo chciałabym ją poznać. Szymon tak dużo o niej naopowiadał..
- Cooo?
- Żartuje - kochał swoją mamę przede wszystkim za to poczucie humoru. Już krew mu napłynęła do policzków kiedy usłyszał że jego kuzyn mógł zachwycać się Haną. Zazdrość to zła rzecz.
- Przyjedziemy mamo obiecuję, odezwę się jeszcze. Przepraszam Cię ale właśnie idę na trening. Pozdrów tatę, pa! - rozłączył się kiedy akurat otwierał drzwi na siłownię. Miał jeszcze jakąś starą kartę klienta wiec już po kilku minutach był w przebieralni. Przebrał się, wziął ręcznik i wodę. Ostatni raz spojrzał na zdjęcie Hany ustawione na tapecie, odłożył telefon i zamknął szafkę. Udał się na salę treningową.
Wyszedł na świeże powietrze. Wziął głęboki wdech. O tak! Tego mu było trzeba, ciężki trening rozładował wszystkie negatywne emocje. Zaczął kierować się w stronę samochodu. Chyba nawet troszkę przegiął, jutro jak nic będzie miał zakwasy. Wykręcił tak dobrze znany mu numer. Jeden sygnał..drugi.. Zdążył dojść i wsiąść do samochodu. Trzeci.. Po czwartym odłożył słuchawkę. Od razu pojawiła się nutka niepokoju o ukochaną. ,,Pewnie operuje" - pomyślał i starał się nie denerwować. Odłożył telefon na siedzenie obok i ruszył w kierunku Saskiej Kępy. Po kilkunastu minutach zaparkował pod swoim starym blokiem. Kiedy wszedł do mieszkania czuł się jak intruz. Wszystko było takie obce.. Może nawet pomyśli nad wynajmem albo sprzedażą? W końcu bez sensu żeby takie mieszkanie stało puste..
Poszedł wziąć prysznic. Ogolił się i przebrał w elegancką błękitna koszule i ciemne jeansy. Kiedy spojrzał na zegarek dochodziła 14. Udało mu się znaleźć dwa kartony więc zaczął pakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wpadł na pomysł, że pojedzie do szpitala ot tak zobaczyć co tam u Hany, może znajdzie chwilkę i napije się z nim kawy. Coraz bardziej się denerwował że nawet nie oddzwania. Kiedy pakował jakieś ważne dokumenty z salonu znalazł ich wspólne zdjęcie z imprezy u Wiktorii. Uśmiechnął się mimowolnie, delikatnie je złożył i wsadził do portfela.
Zniósł kartony do samochodu i jeszcze raz spróbował zadzwonić do blondynki.. Była 15 więc Goldberg dopiero za dwie godziny kończyła dyżur. Pewny siebie poszedł tylko do kwiaciarni po drugiej strony ulicy i kupił jej bukiet pięknych róż, po czym od razu ruszył w stronę Leśnej Góry.
Siedziała na krzesełku trzymając delikatnie ramię Wiktorii. Zaciskała zęby z bólu, do oczu mimowolnie nachodziły jej łzy. Znieczulenie jeszcze do końca nie zaczęło działać. Starała się nie patrzeć na swoje obolałe ramię. Słyszała tylko co chwilę delikatny stukot odkładanych kawałków szkła. No i było po nowej koszulce..Wiktoria przyjacielsko zaczęła rozmowę:
- Hana wiesz może jednak powinnam cię zatrzymać na oddziale? Te zasłabnięcie musi być czymś wywołane.. Do tego niepokoi mnie ten ciągły krwotok, na pewno nie jest to tętnica ramionowa ale ciągle nie mogę go zatamować..
- Niee Wiki, zaraz na pewno ustanie - zamknęła oczy, po policzkach popłynęło jej kilka łez
- Możesz mi jeszcze raz powiedzieć co się stało? - rudowłosa spojrzała na nią ze współczuciem - Zaraz powinno zacząć działać znieczulenie - pocieszyła ją
- Wracałam z bloku, chyba z trzy godziny stałam przy stole. Chciałam napić się kawy i w końcu coś zjeść więc szłam do bufetu ale w pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami i..
- Czekaj czekaj.. Czy ja dobrze usłyszałam? W końcu coś zjeść? Czy to znaczy ze ty jeszcze dziś nic nie jadłaś? - Wiktoria zrobiła wielkie oczy i przerwała na chwilę dotąd wykonywaną czynność.
Hana popatrzyła na nią nieprzytomnym wzrokiem. Nadal źle się czuła, było jej jakoś słabo i gorąco.. Nie miała już nawet siły dalej mówić.
- Boże Hana.. wiesz która jest godzina? Dochodzi 16 a ty przez cały dzień dziś nic nie zjadłaś - rudowłosa starała się brzmieć stanowczo a zarazem było jej strasznie szkoda przyjaciółki.
- Jakoś nie było okazji, miałam straszny kocioł na oddziale.
- Proszę podłączyć panią doktor do kroplówki i pobrać krew na badania - chirurg zwróciła się do najbliższej pielęgniarki - Okej, ostatni - wskazała na odłamek trzymany pęsetą. - Ale bez szwów się nie obejdzie.. - westchnęła cicho
W tym samym momencie do sali zabiegowej zajrzał Piotr. Zobaczył Hanę odwróconą do niego plecami, i Wiktorię która przygotowywała się do założenia jej szwów. Serce mu zamarło na ten widok, nie mógł nabrać wdechu. Szok.. strach.. nie mógł wymówić słowa.. W ręku trzymał bukiet róż dla ukochanej, a drzwiach minęła go pielęgniarka z kroplówką. Po chwili zobaczyła go Wiktoria
- No nie.. z tymi kwiatami tu nie wejdziesz
Coś się w nim odblokowało. Puścił się biegiem przez korytarz do pierwszej lepszej napotkanej osoby.
- Proszę bardzo to dla pani - oddał bukiet jakiejś staruszce która prawdopodobnie czekała na prześwietlenie. Wrócił do gabinetu i podszedł do ukochanej.
- Hana... co się stało? - powiedział załamanym głosem
Blondynka nic nie powiedziała tylko wymusiła delikatny uśmiech. Miała zamknięte oczy ale w jego głosie wyczuła strach i współczucie..
- Piotr proszę zaczekaj na korytarzu - Wiktoria wstała i dosłownie wypchnęła go za drzwi. Był w takim szoku że nie stawiał oporu. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- Zaraz pani doktor poczuje się lepiej - pielęgniarka uśmiechnęła się do niej życzliwie i podłączyła ją do kroplówki. Wzięła pobraną krew i wyszła. Wiktoria właśnie zakładała jej opatrunek.
- Osiem szwów... - mruknęła. Zdjęła rękawiczki i podeszła do biurka. - Więc tak, teraz czekasz aż zejdzie cała - wskazała na kroplówkę. - Wizyta kontrolna za dwa dni, na razie piszę ci zwolnienie na tydzień, po wizycie najwyżej albo ci przedłużę czy coś w zależności jak się będzie goić. Piszę ci też skierowanie na jakieś przeciwbólowe bo jak znieczulenie przestanie działać...
- Dziękuję Wiktoria - wtrąciła się blondynka, i delikatnie uśmiechnęła. Powoli wracały jej siły…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowne ��! Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńŁadne. Czekamy na kolejne :-D
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next
OdpowiedzUsuńnext plisssssssssssssssssssssssssss
OdpowiedzUsuńmm super się czyta takie opowiadania i chce się jeszcze i jeszcze i jeszcze ; )
OdpowiedzUsuń/alex
Chce wiecej! :-) czekam z niecierpliwoscia na next :-D mam nadzieje, ze pojawi sie na dniach.
OdpowiedzUsuńD.E
kiedy nexttttttttttttt??????????????????/
OdpowiedzUsuń